Swans: ostatni śpiew łabędzi [06.08.17]
Dopiero po ponad tygodniu mogę snuć przemyślenia na temat koncertu Swans, który zamykał tegoroczny OFF Festival. Eksperymentalna miazga. Panowie z piekieł, na czele z ich dowódcą Michaelem Girą, dali upust naszym oczekiwaniom, i przez prawie 2,5 godziny igrali z podświadomością niczym średniowieczni alchemicy.
Dopiero po ponad tygodniu mogę snuć przemyślenia na temat koncertu Swans, który zamykał tegoroczny OFF Festival. Eksperymentalna miazga. Panowie z piekieł, na czele z ich dowódcą Michaelem Girą, dali upust naszym oczekiwaniom, i przez prawie 2,5 godziny igrali z podświadomością niczym średniowieczni alchemicy. Będąc poniekąd cząstką tego wydarzenia, stale zadawałam sobie pytanie, kim dla muzyki są Swansi i Michael Gira? Czy to tylko mieszanka piorunującego hałasu, który tak na dobrą sprawę ma niewiele do czynienia z geniuszem? Czy Swansi to może fantastyczni instrumentaliści, którzy wiedzą jak oddziaływać na ludzkie ucho? I jak zwykle uważam (albo powiem jak Anglicy, wierzę), że...