No jakby nie podsumowując…

Wydaje się, że końcówka roku ubiegłego przyniosła ze sobą ostatnie już pandemiczne żniwa. A przecież było ich nie mało. Prawda jawi się tak, iż funkcjonowanie tej strony ostatnimi miesiącami w największej mierze skupione było wokół izolacji i zjawisk przez nią bezpośrednio wywołanych. A zatem wokół albumów odroczonych w czasie lub tych perfekcyjnie wyszlifowanych do granic możliwości.

Wydaje się, że końcówka roku ubiegłego przyniosła ze sobą ostatnie już pandemiczne żniwa. A przecież było ich nie mało. Prawda jawi się tak, iż funkcjonowanie tej strony ostatnimi miesiącami w największej mierze skupione było wokół izolacji i zjawisk przez nią bezpośrednio wywołanych. A zatem wokół albumów odroczonych w czasie lub tych perfekcyjnie wyszlifowanych do granic możliwości. Jesień 2022 obfitowała w takie właśnie wydawnictwa. Weźmy do tablicy przypadek King Gizzard and the Lizard Wizard, którym czas spędzony w studio posłużył i zaowocował w postaci Omnium Gatherum (wydana w kwietniu 2022), o której pisałam tutaj. W październiku australijski zespół poszedł o krok...