Patetyczne aczkolwiek surowe. W ten właśnie sposób w przybliżeniu określiłabym nagrania, które wypełniają niecałe trzydzieści minut tego wydawnictwa. Ciężkie i budzące lekki niepokój utwory, dały o sobie również znać na tegorocznym koncercie w ramach Unsound Festival, gdzie Ben Frost prezentował swój własny sposób patrzenia na pojęcie muzyki. W pewnych momentach trudno było skupić się na jego uporządkowanym chaosie.
Threshold of Faith nie jest łatwą gratką. Męczy, dusi, a finalnie wplata migotliwe i senne dźwięki w swoje instrumentalne monstra. Istotnie, wszystkie z siedmiu utworów, jakie znajdują się na tej EP-ce, przekłuwają bębenki uszu niczym efemeryczne monstra – raz podnoszą łby znad tafli wody po to, aby je znowu schować w odmęcie wszechogarniających przesterów podmorskiej Atlantydy. Właśnie tego typu „hopek” jest pełno na tej płycie. Momenty chwały gaszone przez dźwięki, które drażnią jelita i powodują duszności w klatce piersiowej.
Threshold of Faith oparty na kanwie wprowadzania słuchacza w niepokój i dezorientację, poprzedzaną przez dające nadzieje błogie chwile słyszane w utworach Threshold of Faith – Your Own Blood czy All That You Love Will Be Eviscerated – Albini Swing Version. Pomimo wszystkich trudności w odbiorze tej płyty, chylę czoła przed tym zdolnym, australijskim muzykiem. Trzeba zaznaczyć, że umie on emanować blaskiem swoich nagrań oraz potrafi wprowadzać myśli słuchacza w wielkie zakłopotanie.
Chociaż moje odczucia odnośnie Threshold of Faith krystalizują się za każdym odsłuchaniem płyty, to jednak wskutek oddziaływania industrialno-krystalicznego utworu All That You Love Will Be Eviscerated – Lotic Remix moje stopy zaczynają unosić się przynajmniej z pięć centymetrów nad powierzchnią ziemi. Nie ma żartów. Z jednej strony pragnę żeby w końcu nastała błoga cisza, a z drugiej nie potrafię się wyplątać z sieci, jakie zarzucił na mnie Ben Frost. Działanie piorunujące.
Kolokwialnie mówiąc, Threshold of Faith jest surowe, niczym powinien być stek zamawiany w każdej restauracji według rady Anthony’ego Bourdaina. Z drugiej strony pozostając daniem nie dla każdego wykwitnym. Dzielny słuchacz odnajdzie na tym wydawnictwie wiele sprzeczności i dwuznaczności, błyszczących opalizującą bielą perły. Jest ono także potwierdzeniem, że w muzyce śmiało można doświadczyć uporządkowanego chaosu.
W.