Wytwórnia 4AD nie zaskakiwała mojego, wybrednego ucha w ostatnim czasie. Czarowała ona formą czegoś, co w latach 80-tych było znane pod nazwą zimnej fali – obecnie częściej podawanej w formie słodko-gorzkiej. Forma ta do tej pory przyprawiała o ból głowy i stała w opozycji do tego, co zostało zarejestrowane pod skrzydłami labelu 4AD w ubiegłym wieku.
Owa forma była bardziej nonszalancka – i być może nawet bardziej artystyczna – ale brakowało jej tej wisienki na przysłowiowym torcie, którą Aldous Harding potrafiła umieścić na samym szczycie, wydając Designer. Właśnie ta „wisienka”, ten szczyt jest hołdem dla mojej ulubionej książki z dzieciństwa – ilustrowanej kopii Zdobywców ciasta orzechowego. Album ten jest właśnie, jak ta książka – marzycielski, nierealny, idylliczny, iluzoryczny, a co najważniejsze, dzięki dziecinnej naiwności potrafi stopić czas i zamienić go na tu i teraz.
Nie mam pojęcia, co Nick Drake powiedziałby o tym wydawnictwie w chwili obecnej, ale nie trzeba być znawcą muzyki folk, aby zauważyć podobieństwa w muzyce Harding i Drake’a. Na Designer, Aldous, znana również jako Hannah Harding, zbliżyła się stylistycznie do charakterystycznego brzmienia Nicka. Wzięła trochę z jego w pełni gorzkich tekstów i nagrała dziewięć kompozycji, które są pozornie sielankowe. Na tym albumie nie brakuje znajomej goryczy, ale nadal pozostaje ona dobrą stroną twórczości Nowozelandki.
Potrafi ona wprawić słuchacza w przemyślenia – jest to szczególnie wychwycalne w utworach jak Heaven Is Empty i głęboko poruszających Weight of the Planets czy Damn. Nie brakuje też romantycznych momentów, szczególnie spotykanych w kompozycjach Fixture Picture, Zoo Eyes i Treasure. Piosenki, które w wizjonerski sposób łączą koncepcję Aldous, to Designer i The Barrel. Wciąż jednak zastanawiam się, co Nick Drake powiedziałby o twórczości Aldous Harding, która stale rozwija się i ewoluuje.
Drugim aspektem, wspaniale spajającym czas, jest minimalistyczne ale idealne podejście do korzystania z instrumentów. Sekcja klarnet-fortepian-perkusja, która brzmi nieco głośniej, jest przerywana przez kaskady gitary akustycznej. Wspólnym elementem tego przedstawienia jest głos Harding, zadający pytania i dający nieoczekiwane odpowiedzi.
Z ciemnej strony ostatniego albumu, zatytułowanego Party, Harding w swojej muzyce zderza ying i yang. Z ciemności skutecznie przechodzi w jasność, a z jasności drastycznie wciąga nas z powrotem w ciemność. Zaciera wszelkie niepewności i osiąga równowagę za pomocą niewielkiej ilości instrumentów, które stapiają 40 minut spędzonych z Designer w swojej idyllicznej, nieco ludowo brzmiącej mantrze. Aldous z Designer wspięła się na szczyt niejednego ciasta orzechowego.
W.