Ten rok muzycznie rozpoczął się w miłym i niekonwencjonalnym stylu. Jak może być niemiło, skoro ulubiony zespół całej alternatywno-psychodelicznej młodzieży, wypuścił aż dwa albumy koncertowe, a finalnie, nawet i trzy, które zarejestrowane były podczas ostatniej trasy koncertowej Wielkiej Siódemki z Melbourne.
King Gizzard & The Lizard Wizard cały dochód ze sprzedaży streamingowanych płyt Live in Adelaide ‘19, recenzowanej Live in Paris ‘19 oraz Live in Brussels ‘19 przeznaczyli na organizacje środowiskowe, które mierzą się z problemem pożarów w ich rodzimej Australii. Fundacjami tymi są Animals Australia (w przypadku płyty Live in Adelaide ‘19), Wildlife Victoria (Live in Paris ‘19) oraz Wires Wildlife Rescue (Live in Brussels ‘19). Do zakupienia płyt i wspomożenia tak szczytnego celu namawiam już z tego miejsca. Zaraz postaram się przekonać, czemu ze względów muzycznych, warto zakupić i przesłuchać Live in Paris ‘19, która jak w przypadku koleżanek została zmiksowana i wyprodukowana przez – nie bójmy się powiedzieć lidera grupy – Stu Mackenziego.
Nasza jaszczurza Paryżanka jest dynamiczną komplilacją dużego przekroju dorobku King Gizzard & The Lizard Wizard i została odziana w charakterystyczne dla zespołu psychodeliczne, ciężkie brzmienia – jak się okazuje – nie tylko gitarowe. Na 19 utworach zmieściło się masę pomysłów, jakie wtłoczył zespół na płytach studyjnych takich jak: Nonagon Infinity, Flying Microtonal Banana, Fishing for Fishies czy Infest the Rats’ Nest. Mamy więc do czynienia z przekrojem od bardziej do mniej mrocznych utworów, płynących do przyjemnego boogie pomieszanego z rockiem, nawet i tym progresywnym.
To pomieszanie z poplątaniem nadało drapieżnego i garażowego sznytu utworom, które na płytach miejscami brzmią niewinnie i dość radiowo. Genialnym przykładem będzie tutaj This Thing, które na Live in Paris ‘19 zostało nie tyle co wydłużone w sensie czasowym, co rozbudowane i rozwinięte o drapieżną grę całej grupy. I chociaż tempo, tekst, sekcja rytmiczna wskazują na to, że mamy do czynienia z utworem znanym z Fishing for Fishies, to na Live in Paris ‘19 This Thing nabiera zupełnie innego rozpędu, wskutek czego cały jego charakter delikatnie się ugina i transformuje.
Podczas tych ponad 90 minut spędzonych z Live in Paris ‘19 doświadczamy spektakularnie odmiennych doświadczeń, także w warstwie lirycznej. Album rozpoczyna się nieco mistycznie, sennie. Przechodzi w coraz to cieplejsze barwy gitary solowej. Stosunkowo krótkie utwory pomagają nam płynnie przejść z jednej opowieści w drugą, bez żadnego znużenia czy zmęczenia. King Gizzard & The Lizard Wizard był od początku swojego istnienia bardzo elastyczny dźwiękowo. Ich rozpoznawalne i charakterystyczne brzmienie trudno jest pomylić z jakimkolwiek innym zespołem. Septet ten znalazł złoty przepis na granie i torowanie sobie pierwszeństwa we współczesnej muzyce psychodelicznej.
Takie właśnie jest to wydawnictwo – powierzchownie pełne niespójności, zawierające bardzo połamaną sekcję rytmiczną, wypełnione chaotycznymi wokalami. To wszystko w niebiański sposób staje się spójne oraz budujące dla następnych artystów, tworzących nurt tzw. heavy psych rocka, który na Live in Paris ‘19 wypada ciężko, a zatem idealnie.
W.